Szkocja 16.IX – 19.IX
Z południa Wielkiej Brytanii – urokliwej Kornwalii, przemieszczamy się przez Birmingham do Edynburga – w sumie około 1000 km. Drogi oczywiście super. Jedzie się spokojnie i przyjemnie. Po nocy spędzonej w Birmingham (drugim, pod względem mieście po Londynie), ruszamy w dalszą drogę.

Mustrujemy się na kempingu. Jest łatwy do zlokalizowania – na przedmieściu – w okolicach nieczynnego wulkanu. Stąd tylko 30 min autobusem do centrum.


Miasto urzeka swoim urokiem, pewnie przez to, że nie jest olbrzymią metropolią. Ma swój klimat. Nad miastem na wzgórzu góruje zamek królewski, dostępny do zwiedzania, gdy nie przebywa w nim akurat rodzina królewska.
Przemierzamy ulice miasta w drodze na wzgórze zamkowe. Jest piękna pogoda jak na ten kraj. Sami mieszkańcy są zachwyceni – świeci słońce i co najważniejsze nie pada.

Po drodze spoglądamy na park pod zamkiem. Tak, jak w całym UK tereny zielone służą do rekreacji i wypoczynku, z czego Szkoci z przyjemnością korzystają.
Mijamy piękne uliczki z domkami pamiętającymi zapewne naprawdę dużo.
Wchodzimy na dziedziniec zamkowy, miejsce corocznego festiwalu musztry paradnej. Uzyskanie wejściówek na te prezentacje graniczy z cudem.

Po ciężkiej wspinaczce, chwila relaksu i obserwacji ulicy, oraz jej mieszkańców. Czas na zakupy….
..niestety szkocką whysky nikt nie wykazuje zainteresowania.

I już w Glasgow. Tym razem już typowo wyspiarska pogoda. W sobotni poranek nie ma zbyt dużego ruchu na ulicach.
Przechadzamy sie „złotą uliczką” w poszukiwaniu kosztownego drobiażdżku ;-))
Zaglądamy do salonu Apple.

Żegnamy Glasgow i ruszamy w drogę. Jutro musimy być w Newcastle, by nie spóźnić się na prom do Amsterdamu.